Bez kategorii

Ciasteczka ucierane

   Ledwo skończyły się ostatnie wypieki a Jacek już pytał, kiedy znów coś upiekę. Ha ha ha. Potem Michał zaczął miałczeć, że chce ciasteczko. Zapytałam się, czy chce je upiec. „Tak, taaaak” – odpowiedział z przekonaniem. W sumie to mi było na rękę, jutro będzie u nas gość, do kawy coś pysznego się przyda. Poza tym nudna ta sobota, Jacek w pracy…Zabraliśmy się do pieczenia. Zawsze to lepsze niż bajka…

   Przepis miałam od Eli, zapewniała, że są to przepyszne i proste ciastka. W miarę dodawania składników zmieniłam proporcje, bo nie lubię zbitego ciasta. „Najwyżej nie wyjdzie” – pomyślałam…”Ćrudno”…Przepis przepisem a intuicja i tak podpowiada swoje :).

Potrzebne
2 szklanki mąki
2/3 kostki masła
0,5 szklanki cukru
4 jajka
1 duży cukier waniliowy
0,5 szklanki mleka
1 paczka wiórek kokosowych
1 łyżeczka proszku do pieczenia (z lekką górką)

   Michał zasiadł na swoim miejscu przy robocie kuchennym. Zaczęliśmy od ukrojenia 2/3 kostki masła. Było jednak twarde…”Mama pomóź”. Dałam je na 2o sekund do mikrofali, żeby zmiękło. Lepszy sposób nie przyszedł mi do głowy. Masło musiałam mieć na już. 

   Michał dosypał cukier i dość długo ucieraliśmy masę mikserem. Odmierzanie i wsypywanie składników pozostawiłam dziecku. Efektu można się było spodziewać 😀

  

   Potem syn dodawał jajka po jednym. Ja je rozbijałam do szklanki, On wlewał i patrzył jak znikają w cieście.

  

   Mąkę z proszkiem dodawał powoli. Znam to jego „powoli”, zaproponowałam wsypywanie łyżeczką. Na tym etapie już nie tylko szafka ale i jego ubranko było brudne. Dobrze, znaczy się się fajnie bawimy. Wszystko pod kontrolą: roboczy dresik. Michał sam wybrał koszulkę i się ubrał. Oczywiście czerwone auto zawsze wygrywa w rywalizacji z innymi ubraniami.

  

   – Oooo, mamoooo, bajaaaagaaaan…
   – Trudno…
   – Ćrudno.
   – Weź ścierkę i zetrzyj
   – W poziądku? Super?
   – Tak, świetnie.

   Na koniec dodaliśmy mleka, prawie pół szklanki.

   Michał małym pędzelkiem zanurzonym w oleju wysmarował foremkę…

  

   i nakładał ciasto…Tak 2/3 foremki.

 

   Potem wsadziliśmy do każdej foremki połowę kostki czekolady Milki mlecznej.

  

   Górę posypaliśmy wiórkami.

  

   Drugą turę pieczenia zrobiliśmy inaczej. Wiórki dodaliśmy do ciasta. Duuużo wiórek. Ta wersja była przepyszna.

   Piekliśmy nasze babeczki 15-20 minut w 200 stopniach, ale zmniejszyłam temperaturę na 180 i też było ok. Wykałaczką sprawdza się, czy ciasto nie jest jeszcze rzadkie w środku. Jeśli wbijamy patyczek i jest on mokry z ciasta to znaczy, że się jeszcze nie wypiekło. Za długo nie ma też co piec, bo nam się babeczki wysuszą. A zbyt przypieczone wiórki zwyczajnie strząsnęłam. Osłoniły się te zarumienione na złotawy kolor.

  

   Coś cudownego! Mniam.

***

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *