Z ŻYCIA WZIĘTE

Bilans

Właśnie dostałam maila i się  zagotowałam. Ufff. Dobrze, niech będzie on pretekstem do sporządzenia bilansu  ostatniego roku. Jestem to winna przede wszystkim sobie. Skończył się stary – całkiem ciężki – rok i zaczął nowy, oby łatwiejszy i mnie emocjonalny. Postaram się zawierzyć słowom Autorki i potraktować wiadomość jako wyraz troski i wskazówkę na przyszłe miesiące. Po kolei…

„Dawno nie czytałam Twojego bloga (…) Zasmucił mnie. Przestraszył. (…) Jesteś pewna, że Twoje metody w stosunku do Michałka są ok?  To co opisałaś źle mi się skojarzyło. Niepokojąco.  Przeczytaj to sobie głośno i przemyśl, co Twój syn będzie pamiętał z tych świąt. Nie to że był „niegrzeczny”, ale to że nie dostał prezentu, a nawet gorzej – dostał, ale mama nie pozwoliła mu się nim ucieszyć. To już trzeba było go nie dawać. Przemyśl to Iga”.

Przemyślałam. Tysiąc razy. Nie tylko Jacek i ja, ale decyzja ta zapadła w porozumieniu z Wychowawczynią, Pedagogiem Szkolnym i Psychologiem. Nasza stanowcza reakcja była poprzedzona wielomiesięczną, ciężką pracą i była konsekwencją nie wypełnienia przez Michała warunków umowy. Nasz syn popchnął chłopca, nawet dwukrotnie i musiał ponieść konsekwencje swoich czynów. Ja – jako dziecko – pewnie dostałabym lanie, gdybym tak się zachowywała w szkole. Zamiast bić swoje ukochane dziecko, postanowiliśmy być do bólu konsekwentni. Przyznaję, ta lekcja była dla Michała trudna. Nam w głębi duszy też pękało serce, bo przecież nie po to wydaliśmy ostatnie pieniądze na drogie klocki, żeby dziecku ich nie dać, prawda? Ale Michał miał szansę i dokonał własnego, samodzielnego wyboru: złego wyboru. Bijatyka w szkole przekreśliła szanse na otwarcie Lego w Boże Narodzenie.

Michał przyjął to zaskakująco spokojnie. Bawił się pudełkami z klockami, oglądał je i ustalał kolejność, o które będzie się prędzej starał. Święta upłynęły nam na wspólnych zabawach kreatywnym piaskiem kinetycznym, wielogodzinnych spacerach i upragnionym od dawna, rodzinnym oglądaniu sagi Star Wars. Co Michał zapamiętał ze świąt? Spytałam. Wyobraźcie sobie, że zadałam sobie ten trud. Michałowi podobał się język byczka w żywej szopce oraz śpiewanie „Przybieżeli do Betlejem Pa-ste-rze” w kościele. Zapamiętał ciasto czekoladowe na spacerze po rynku i to, że gołąb „prawie narobił mamie na głowę”, strojenie choinki i dzielenie się opłatkiem. Zapamiętał,  ze oglądał witrynę Lego, ale było „zamkniente”  i przyjedziemy po aktualną gazetkę w nowym roku. Aaaaa! I pierniczki. Malowanie pierniczków. Dziwne, ani słowa o tym, że paczki Lego musiały czekać na otwarcie. Michał jest mądrzejszy i bardziej dojrzały, niż wielu z nas mogło by się spodziewać! Tylko deficyty wcześniacze dają o sobie znać i ciężko mu kontrolować jeszcze swoje emocje. Reaguje, zanim przemyśli – to jest wielki nasz problem. Jedyna tak naprawdę rzecz do przepracowania u tego bystrego chłopczyka. Nie oceniajcie swoich dzieci przez pryzmat naszego syna i odwrotnie. Każdy mały człowiek jest indywidualistą i metody postępowania muszą być dobierane bardzo przemyślanie i konkretnie do potrzeb. Kurlandia jest tylko wskazówką dla Państwa, nie oczekuję ślepego naśladownictwa. Szanuję też, że możecie Państwo się ze mną nie zgadzać w jakieś kwestii. Czy kiedykolwiek ganiłam Czytelników za to, że mają odmienną – od mojej – opinię? Mamy prawo do własnych wyborów – i Państwo i my, to jest uczciwe. Kurlandia jest uczciwa. I kiedy jest mi źle, mam trudny okres, coś mi się nie uda – to czuję się obowiązku i taką wiedzą się z Państwem podzielić.

Przyszło zebrać żniwo naszych działań. Michałowi sprawiło radość zapracowanie na nagrodę. Kiedy zdobył pierwsze trzydzieści punktów na „tablicy życzliwości”, aż podskakiwał ze szczęścia i zaciskał piąstki przy ciele – jako wyraz kipiących w nim emocji. On był z siebie dumny! Widział – czarno na białym – w czym jest bardzo dobry, a nad czym powinien popracować. Punkty mnożyły się w oczach, a dziecko budowało swoją wysoką samoocenę. Wyciszył się w domu, a po świątecznej przerwie był grzeczny w szkole! Pani Basia pochwaliła Michała i podkreśliła, że próbował sam kontrolować swoje zachowanie. „Byłem grzeczny?” – ponoć często dopytywał.

Syn bawił się już nami trzema zestawami Lego i brakuje mu tylko 10 punktów do otwarcia ostatniego pudełka. Sto dziesięć dobrych uczynków, zrobionych z entuzjazmem. Michał biegnie rano do misek zwierząt, wypełnia je jedzeniem i piciem, potem gna po schodach do łazienki – szorować zęby, ogarnia bez zrzędzenia pokój, dobiera kolorystycznie ubrania i je sam zakłada, wcina śniadanie bez jęczenia. Mało tego! Często sam je robi, a dziś, z własnej inicjatywy, spakował w woreczek do szkoły. Swoją konsekwencją daliśmy dziecku pole do tego, by zbudował poczucie własnej wartości. Michał jest dzięki temu z siebie bardzo dumny, a my złapaliśmy oddech w płuca. Tablica pozwoliła nam ogarnąć chaos w głowie wcześniaka i chaos w naszym życiu. A Michał zapamiętał to, że sam, własnymi siłami zapracował na spełnienie marzenia. Nikt nie powiedział, że była to łatwa do odrobienia lekcja. On jednak jest szczęśliwy, bo może być sam z siebie dumny!

Cieszę się, że mieliśmy z Mężem odwagę postąpić wbrew krytyce. Bo dla nas najważniejsze jest to, że szczęście wraca w nasze progi, a nie opinia ludzi, których nie ma w naszym życiu. Którzy nie dzielą naszych codziennych radości i smutków, nie okazują wsparcia, kiedy to krew mi strzela wartkim strumieniem z nosa ze zmęczenia, albo jak wysiadają mi stawy i nie mogę wejść na pierwsze piętro. Czasami nie mam siły wcisnąć prężącego się Szymona w zimowy kombinezon, bo nie mam czucia w rękach. Przyznałaś, że dawno nie zaglądałaś na bloga…Szkoda, potrzebowałam Cię. Nie jeden raz Cię potrzebowałam, ale nie miałam odwagi zabierać Ci czasu, obarczać problemami. A Ty nie odezwałaś się od dawna. Każesz mi zastanowić się nad sobą…Ja doskonale wiem z czym mamy problem i całkiem otwarcie się do tego przyznałam. Chcesz, żebym Cię szanowała, ceniła? Wpadnij czasem, bywasz przecież w okolicy. Tylko tyle. Dużo w tym roku nam się udało, chętnie Ci opowiem. Ale bądź.

„Piszesz czasem o swoich złych wspomnieniach, o swojej niskiej samoocenie i kiepskich relacjach z mamą. Pomyśl co będzie pamiętał Michałek.”

Moja samoocena jest wysoka. Ja znam swoje umiejętności, poziom wiedzy. Przyznałam na blogu, że nasze metody wychowawcze zawiodły w obliczu nowych wyzwań, jakie pojawiły się od pierwszego września. Czy można mnie za to ganić, że przyznaję się uczciwie do porażki i szukam nowych rozwiązań? Jak mogłabym okłamywać ludzi, którzy darzą nas zaufaniem? Tak, przyszło nam zmagać się ze sporymi troskami, a problemy zdrowotne nie ułatwiały nam aktywnego rozprawiania się z kłopotami. Wiesz, co jest jednak najważniejsze? Że my nie zamiatamy problemów pod dywan, ale nad nimi pracujemy. Ostatkiem sił, ale pracujemy nad doskonaleniem naszych relacji. Jestem z siebie dumna, bo przetrwaliśmy trudny okres i jeszcze – choć trochę – udało nam się odmienić życie bardzo chorego człowieka, względem którego przecież nie mamy żadnych obowiązków. Mówię o Tomku. Twój mail przyszedł wtedy, gdy ja już byłam zregenerowana. Kiedy miałam już wszystko poukładane w głowie i w sercu, a dom wypełnił się pozytywnymi emocjami. Wiadomość bardziej mnie zdenerwował, niż pokrzepiła.  Ale – tak jak obiecałam – postaram się go potraktować ją wyraz troski. Nie mam powodów, by posądzać Cię przecież o złe intencje. Doceniam szczerość, choć dużo mnie to teraz kosztowało.

Przyznaję, relacje z Mamą są trudne. Zawsze takie były i już zawsze takie będą. Miałam jednak w sobie na tyle taktu, by nie poruszać tej kwestii publicznie. Ale właściwie…dlaczego nie? Mama dokonuje własnych wyborów i izoluje się od bliskich. A ja dokonałam własnego wyboru i przestałam ją tłumaczyć przed samą sobą. Mama nie chce uczestniczyć aktywnie w życiu swoich dzieci i wnucząt? Dobrze, szanuję ten wybór. Ale ja mam prawo mówić o pustce, którą noszę w sercu i nie zapychać jej już nieszczerymi i bzdurnymi wręcz usprawiedliwieniami. Syn rozpłakał się kiedyś u Pani Psycholog i z wielką podkówką na twarzy,  wycedził przez zaciśnięte usta „Inne dzieci mają dziadków, a ja nie”. Nie mogę mieć pretensji do zaawansowanych wiekowo, schorowanych ludzi. Moja Matkaa też nie jest w pełni zdrowa. Ale to moja Matka i chciałabym ją jednak czasem przytulić, wziąć za rękę. Chciałabym mieć sposobność, żeby pobyć dzieckiem, póki Moja Mama jeszcze żyje. Tymczasem czuję wyrwę w sercu, bo dla mnie głos w słuchawce to za mało. Co powiem Michałowi? Nic. Mogę tylko kochać go i wspierać tak, jak robię to od ośmiu lat. Dziadków mu nie zastąpię, musi się z tym uporać.

„Perfekcjonizm i dążenie do wyimaginowanego ideału to słaba droga. Wiem że kochasz swoich synków, ale chyba pobłądziłaś”.

Perfekcjonizm? Dawno się z niego wyleczyłam. Kiedy ma się niepełnosprawne dzieci, nic nie jest w normie, a o osiągnięciu perfekcji to już w ogóle nie ma mowy. Więc po co walczyć z wiatrakami? Jedyne czego oczekuję od dzieci, to żeby postępowały wedle własnej woli, nie krzywdząc przy tym innych ludzi. Michałek nie potrafił zrozumieć, że poprawiał sobie samopoczucie kosztem swoich kolegów. Na to nie mogłam się zgodzić. Postąpiłam surowo i bezkompromisowo, czego efektem obecnie jest zadowolony z siebie, zbierający pochwały Michał i spokój w naszej rodzinie. Naprawdę pobłądziłam?

Nie będę przepraszać, że byłam i będę z Państwem uczciwa. Kurlandia to walka o szczęście mimo wszystko i nam się znów udało. Mogę szczerze powiedzieć, że świąteczny okres bardzo nas pokrzepił. A potem ten wygrany Sylwester, na który spontanicznie się z Jackiem wybraliśmy…Pojechaliśmy wbrew rozsądkowi, wbrew żałobie. Wygraliśmy nie tyle samą zabawę, co olbrzymi ładunek energii płynący z przełamania rutyny. Postanowiliśmy częściej wybywać z domu. Potraktowaliśmy to jako wektor działania na kolejne miesiące, by nie powróciło znużenie.

Przetrwaliśmy kłopoty nagromadzone w ostatnim kwartale, wielu Czytelników Kurlandii oraz bliższych i dalszych Znajomych ma w tym swój udział. Michała aparaty słuchowe…Pokazaliście, że nie jesteście Państwo w naszym życiu tylko adresem IP, lecz życzliwymi, serdecznymi ludźmi, którzy nie są obojętni na cudzą krzywdę. Pamiętaliście o Szymku przy rozliczaniu PIT, słaliście słowa otuchy. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Nie raz ze wzruszenia brakowało mi słów. Pytałam niektórych z Państwa, dlaczego spośród tylu potrzebujących dzieci, wybraliście właśnie naszych synów i tak im kibicujecie. Niezależnie od siebie, odpowiadaliście jednym głosem: „Bo Ty Iga zapier…sz jak wół i zasługujesz na pomoc”. Wtedy to już fontanna tryskała mi z oczu. Wiele płakałam w ubiegłym roku. Jakoś musiałam odreagować radości i smutki.

Niedawno poparli nas też pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, dostaliśmy brakujące kaloryfery, kolega je zamontował. Nie musieliśmy budzić się co dwie godziny w nocy, by dokładać drewno do kominka. Ustawiliśmy leczenie refluksu Szymona i na reszcie doświadczyliśmy zdrowego, nieprzerywanego snu. Jaki to luksus! Miałam taki dzień,  że zasnęłam o dziewiętnastej i obudziłam się o siódmej rano. Odżyłam.

2015 rok to również cudowne wspomnienia: świętowanie urodzin Szymona w górach, wspólne wędrówki po Tatrach , kilka dni rodzinnych wakacji z Mateuszkiem. „Maco -chooo?” – zaczepiał mnie synek Jacka, dopominając się łaskotek. Poprzedni rok przyniósł widok Szymona drepczącego o własnych siłach w brodziku, niezwykły rozwój intelektualny tego cudnego chłopczyka. Było też wiele wytworów moich zdolnych rąk, tyle samo uradowanych dzieci, biegających w fikuśnych czapeczkach i szalikach. Udało nam się doprowadzić dom i ogród do ładu. Pozostał nam tylko zakup barierki, ale nie jest to pilny temat. Jest ładnie i schludnie, dokonaliśmy tego w stosunkowo krótkim czasie. Ciężka praca odbiła się na moim zdrowiu. Nie mogę na razie brać na siebie kolejnych obowiązków, zanim stawy całkowicie nie wydobrzeją. I chyba nie chcę na razie. Bawimy się z dziećmi, chodzimy na rodzinne spacery – tego najbardziej teraz potrzebujemy. Wracamy do wartości, które czyniły nas szczęśliwymi ludźmi…

***

44 thoughts on “Bilans

  1. Witaj. Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu i mam dla Ciebie tylko jedną radę – rób swoje. Ty sama wiesz co dobre jest dla Twoich dzieci.
    PS. Mogę być przyszywaną babcią na telefon dla Twoich dzieci, bo trochę daleko mieszkam. Sama mam dwie wnuczki.

    1. Popieram-Pani Igo, proszę robić swoje ! Niesamowicie mi imponuje to że mimo braku wyksztalcenia psychologicznego/pedagogicznego , kierując się po prostu miłością i matczyną intuicją, stosuje Pani takie mądre metody wychowawcze, które jak widać przynoszą rezultaty. A dodatkowo podziwiam Pani zaradnosc, liczne talenty, dbanie o ciepło domowego ogniska:) a ze świąt Michałek kojarźy właśnie to co najwazniejsze- rodzinna atmosferę, bycie razem z bliskimi, wspólne spędzanie czasu. Za 10-15 lat i tak pewnie by nie pamiętał co dostał pod choinkę , a to co Mu utkwiło w pamięci, pozostanie w jego głowie, sercu i będzie Go budowało na przyszłość. Tak trzymajcie 🙂 🙂 🙂

  2. A ja popieram Twoje działania w 100%! Bardzo żałuję, że nie mam w sobie tyle siły i samozaparcia co Ty. Nic się nie zmieniaj! Wasze dzieci są cudne :)! I wyrosną na mądrych dorosłych 🙂 Możesz być dumna 🙂 Mocno ściskam :)!

  3. czytam Kurlandię już od dobrych kilku lat. Podziwiam Twoje samozaparcie, siłę,pomysłowość i pogodę ducha. Jesteś niesamowita. A ludzie…zawsze będą mieli do wtrącenia swoje trzy grosze…Najważniejsze, że chłopcy są szczęśliwi 🙂

  4. Pani Igo myślę że nikomu nie musi się Pani tłumaczyć. Wiem jak wazna jest konsekwencja w wychowaniu dziecka. Syn marzył o drogim rowerze powiedzieliśmy ze dostanie go pod warunkiem poprawy zachowania w szkole. Oceny miał świetne zachowanie straszne. Było wiele obietnic i wielka poprawa rower zakupiony. Tydzień przed uroczystością na głowie kolegi wylądowała zupa na pytanie czemu? Odp byls standardowa bo tak. Byliśmy załamani, porażka wychowawcza strasznie boli. Syn nie dostał roweru, został on oddany ubogiej rodzinie. Syn płakał a my w duchu razem z nim…ale musieliśmy być konsekwentni mimo wielkiej krytyki mojej mamy i teściów . To była największa kara jaka nasza syn odbył. Wtedy też zrozumiał że w życiu na wszystko trzeba zapracować, a raz stracone zaufanie trudno odzyskać. Rower dostał za pół roku. Radość była wielka. Dziś Antek kończy medycynę. Jest spokojny i opanowany. Tego samego życzę Michałkowi, a Pani spokoju i sukcesów bo jest Pani wielka.

  5. Kochana wiele lat temu zaczęłam czytać Twojego bloga i myślałam wtedy, że jesteś jakaś dziwna, nie z tego świata, naiwna!! Teraz chylę czoła. nie wiem czy ja bym udźwignęła takie „ciężary”. Znasz najlepiej swoje dziecko i widzisz co na niego dobrze działa. Olej kolejną „życzliwą” osobę, której nie zależy na dobru Twojego dziecka tylko na pokazaniu swojego hejtu. Trzymam za Was mocno kciuki i życzę dużo dużo zdrowia i pomyślności 🙂

    1. Cieszę się bardzo, że mogłam Panią przekonać do tego, że poza tkwiącą we mnie dziecięcą naiwnością, jestem silną i poukładaną kobietą. A najbardziej się cieszę, że sama się o tym przekonałam przez te lata 🙂 Pozdrawiam ciepło.

  6. Pani Igo,
    piękny i ważny wpis. Nieustannie podziwiam Pani siłę i samozaparcie, a efekty, jakie oboje z Mężem osiągacie w codziennej walce o zdrowie i szczęście chłopców są imponujące. Nieustannie życzę powodzenia i wytrwałości.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę, aby ten rok był łatwiejszy i pełen nowych sukcesów na wszystkich polach.

  7. Ja też czytam, ale bardzo rzadko komentuję, bo nieraz mnie irytujesz i pewnie nieraz ja zirytowałabym Ciebie 😉
    Niemniej Wasz trud wychowawczy, konsekwencja i poświęcenie jest rzeczą niepodważalną i nie potrzeba Wam niepotrzebnej „troski” jak powyżej , najczęściej Wasza intuicja wie najlepiej. I to dlatego czytam ten blog.

  8. Witam. Konsekwencja w wychowaniu dzieci, jak dla mnie, jest jedna z najtrudniejszych rzeczy (gdy widzi sie łzy u dziecka) ale i najważniejszych. Serce i konsekwencja-moja życiowa dewiza:) Mamy trojke dzieciaków, kochamy je nad życie, czasem rozpieszczany ogromnie ale jesteśmy tez bardzo konsekwentni, za co nie raz byliśmy krytykowani przez innych, szczególnie dziadków. Zapraszałam zeby przyszli, zostali z cała trojka i pozwolili sobie wejść na głowę;) jesli sobie tego życzą, oczywiście z zaproszenia jak dotąd nie skorzystali, ciekawe czemu;)?
    Proszę sie nie przejmować krytykanctwem, szczególnie w tak ważnych,osobistych kwestiach.
    Współczuje natomiast braku obecności mamy w codziennym życiu, bo wiem, jakie jest to cenne dla mnie samej.
    Życzę powodzenia i dalszych sukcesów wychowawczych.
    A tak poza tym to podziwiam piękne własnoręcznie robione rzeczy, które są tu pokazywane!
    Czasem nie ze wszystkim, o czym tu Pani pisze sie zgadzam, czy popieram ale to takie drobnostki, natomiast co do metod wychowawczych i konsekwencji jestem całkowicie przekonana o ich słuszności:)
    Pozdrawiam serdecznie!

  9. Pani Igo, czytam Pani bloga regularnie od dwóch lat, prześledziłam wszystkie wcześniejsze wpisy, a do niektórych wracałam po kilka razy. Muszę przyznać, że nie raz nie zgadzałam się z Pani zdaniem, czasem na coś się zdenerwowałam, czasem byłam niemiło zaskoczona, ale następnego dnia znów sprawdzałam, co nowego słychać u Pani rodziny, bo mimo wszystko jestem pod ogromnym wrażeniem tego co Pani robi dla swoich dzieci. Tworzy Pani z Mężem wspaniałą, szczęśliwą rodzinę. Przede wszystkim pokazuje Pani, że nie trzeba wstydzić się niepełnosprawnego dziecka, chować go po kątach i udawać, że ono nie istnieje, a niestety jest taka sytuacja na moim osiedlu i jest to bardzo przykre. Zapewnia Pani Michałowi i Szymonowi wspaniałe dzieciństwo i nawet jeśli Michał miał przez chwilę żal o te klocki lego, to za 30 lat opowie o tym ze śmiechem swoim dzieciom i stanie się to wspaniałą rodzinną anegdotką 🙂 Wszystkiego dobrego życzę i ślę do Pani moc pozytywnej energii

    1. Mogłabym pisać bloga tak, by stawiać się wyłącznie w dobrym świetle – to bardzo łatwe, wystarczy pomijać porażki, złe samopoczucie, okresowe spadki formy. Ten blog nie jest jednak laurką wystawioną na naszą cześć. Ten blog jest o prawdziwym życiu. O szukaniu drogi do szczęścia mimo wszelkich przeciwności. Napisała dziś Pani i kilku innych Czytelników coś bardzo ważnego: że nie zawsze się z nami zgadzacie, czasem nawet Was wkurzymy, ale i tak tu zaglądacie. Nam nie chodzi o to, by kreować się na Celebrytów. Nie zarabiam też na blogu, intencje pisania Kurlandii były i są zupełnie inne. Jesteście tu Państwo właśnie dlatego, że nikt Państwa nie oszukuje, nie mami zmyślonymi historiami i emocjami. Trwacie przy nas mimo dzielących nas różnic, co świadczy o Państwa dużej dojrzałości. A ja się cieszę, że mogę być sobą i nawet ktoś mnie za to lubi 😛

      1. Witaj.ja tez Cie bardzo podziwiam za wszystko co robisz…za wielkie zaangazowanie w waszym domu poczawszy od tego co robisz dla synkow , rekodzielo , pomysly, milosc do zwierzakow i przyrody az po kuchnie.Nie wszystko musi mi sie podobac bo sa gusta i gusciki ale zawsze podziwiam twoja konsekwencje w stosunku do Michala, upor i z jaka determinacja uchylasz swoim chlopakom nieba…czasami czytajac bloga mecze sie wewnetrznie i ogarnia mnie wstyd, ze Ty wykorzystujesz kazda chwile na pozyteczne rzeczy podczas gdy ja tak wiele potrafie marnowac czasu…jestes dla innych nie tylko wzorem do nasladowania ale i powodujesz, ze czlowiek chce sie zmienic ;-)…motywujesz do dzialania ! Tak -prawda nie falsz…i prawdziwe zycie opisujesz w Kurlandii i to jest chyba Twoj sukces, ze ludzie odczuwaja potrzebe zagladania tutaj wrecz juz nalogowo 😉 tak trzymaj IGA.

  10. Nigdy i nigdzie nie komentuje, ale od kilku miesięcy regularnie zaglądam na Pani bloga.
    Nie mam dzieci, wielu rzeczy pewnie nie rozumiem czy też rozumiem źle.
    Ale zawsze mam ochotę tu wejść, bo to co Pani robi, jak Pani robi, jak wiele Pani robi zawsze budzi mój podziw, szacunek, uznanie. Mam respekt dla Pani rozwagi, konsekwencji w działaniach, do tego w jaki sposób Pani walczy o zdrowie Chłopców. Podziwiam wszystkie Pani talenty, organizację czasu, zarządzanie środkami… Nie wyobrażam sobie, że można zrobić więcej czy lepiej. ZAWSZE też cieszę się w duchu, jak uda się Pani coś zrobić dla siebie, myślę że to przy tak dużych obciążeniach jest ogromnie ważne…
    Dla mnie to jest prawdziwe, rozumne cieszenie się życiem, nawet jak jest b. trudno. Podziwiam i tak jak napisali już inni- niech Pani robi swoje 🙂

  11. Pani Igo, czytam od dawna Pani blog, nadrobiłam całe archiwum. I powiem jedno jest Pani dla mnie przykładem, wspaniałej , cierpliwej matki!! Proszę tego nie zmieniać i dalej robić swoje. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Pozdrawiam

  12. Witam,bloga czytam regularnie.Podziwiam Panią za to co Pani robi,jak robi i jakie są tego efekty.Zazdroszczę umiejętności zrobienia cpś z niczego w kuchni i zdolności manualnych,a przede wszystkim opiece nad wcześniakami.Chylę czoła,naprawdę.Mail,który Pani dostała i te fragmenty przytoczone zagotowały mnie.Poprostu ktoś miał tupet go napisać,co za bezczelna osoba.Jak ktoś nie ma własnego życia to wchodzi z butami w inne.Cisną mi się same wulgaryzmy na usta na tę osobę,ale nie wypada.Życzę Pani siły i wytrwałości a idiotyczne maile i ludzi trzeba traktować jak spam.Pozdrawiam

    1. Ja wiem, że ta osoba chciała dobrze. Tylko przyszła ze swoimi radami, kiedy już nie były mi potrzebne. Kiedy przepracowałam kłopoty, a szczęście wróciło w nasze progi. Autorka listu bardzo nam kiedyś pomogła, nie mam podstaw posądzać ją o złe intencje. Zdenerwowałam się, bo strasznie mnie złości, gdy ktoś posyła mi złote rady, a nie było go wtedy, kiedy go najbardziej potrzebowałam. Obiektywnie rzecz biorąc nie powinnam mieć pretensje. Mogłam sama do niej napisać i poprosić o wsparcie. Kiedy opadają emocje, człowiek szerzej patrzy – to prawda.

  13. Iga, ja też bardzo Cię proszę żebyś przestała tłumaczyć się ludziom ze swoich decyzji i wyborów. Czy ktokolwiek z tych „najlepiej” wszystko wiedzących ma takie problemy jakich Ty doswiadczasz? Głowę dam, że nie. Nie zmieniaj się dla wygody innych, bo nie warto. Niech ci, którzy chcieli być w stosunku do Ciebie życzliwi chociaż raz naprawdę Ci w czymś pomogą. Ale nie na pokaz i dla świętego spokoju tylko naprawdę szczerze i bez wypominania tego po czasie. Ja z Wami jestem zawsze mimo odległości. Jeśli mogę w jakiś sposób pomóc to to robię na tyle na ile pozwalają mi moje możliwości fizyczne.

  14. ja tez popieram Twoje metody, osoba od maila w ogóle ma pojęcie o wychowaniu dzieci? posiada swoje? bo się wydaje że nie, łatwo oceniać i krytykować stojąc z boku, ale to Wy wychowujecie Michałka i macie go na co dzień, widzicie jakie robi postępy i na co go stać wiecie kiedy jest naprawdę niegrzeczny a kiedy sobie nie radzi i potrzebuje pomocy a niegrzecznością zwraca na siebie uwagę. Dużo pracy włożyłaś w rozwój synków i teraz to procentuje. Szkoda że osoba pisząca tego maila nie przeanalizowała całej sytuacji tylko skupiła się na „magii świąt” zarzucając Ci że krzywdzisz tym syna.
    a ja żałuję że nie mam na tyle możliwości aby choć trochę Wam pomóc, nawet 3-4 godzinki z chłopcami abyście mogli choć skoczyć do kina czy na spacer z piknikiem zupełnie sami, ba cały dzień lub choć pół 🙁

  15. Witam Pani Igo! Chciałam Panią wesprzeć – chociaż dobrym słowem… Życzę przede wszystkim zdrowia i sił oraz konsekwencji w dalszym działaniu i wychowaniu chłopców. Uważam, że nikt nie ma prawa Państwa oceniać, a tym bardziej krytykować. Ja jestem godna podziwu, że jest w Was tyle mocy, by iść ustaloną ścieżką. Podziwiam, że mimo niepełnosprawności synów, zależy Państwu przede wszystkim na ich dobrym wychowaniu i konsekwetnie wymagacie od Michała przestrzegania ustalonych zasad. Sama wiem, jakie to trudne… Myślę, żę wiele rodziców mogłoby się od Państwa uczyć. Zawsze czytam Pani blog z zapartym tchem i czytać będę… Pozdrawiam serdecznie!

  16. Czytam Pani bloga dosc dlugo i czesto sie z Pania nie zgadzam w roznych kwestiach, jednakze moje sumienie nie pozwala mi krytykowac Pani metod wychowawczych. Sama mam dziecko z DMP, nie mowiace, urodzone z 1 Apgarem i doskonale wiem co to jest walka o dobro i zdrowie takich dzieci. Pani miala to szczescie pracowac z dzieckiem po konsultacjach z terapeutami. Ja wielokrotnie slyszalam od terapeutow – ludzi przygotowanych do pracy z dziecmi szczegolnej troski ,,czego ty matka tak walczysz o to dziecko, ,, niech pani nie da sobie wmowic ze te wszystkie terapie i rechabilitacje czynia cuda”. Jeden mowi terapia Cieszynskiej – inni wysmiewaja, behawioralka by sie przydala inni a po co, opinia neurologa – DMP inni na jakiej podstawie. I co nastepuje u rodzica, tak jak i w pani przypadku zwatpienie, podsumowanie i tlumaczenia. Dlaczego ja ciagne to dziecie po roznych terapiach, skoro i tak to na nic. A niby dlaczego mam sie tlumaczyc? To ja klade sie o 1 i wstaje o 5 zeby przygotowac materialy na caly dzien. To ja dostaje klockami po twarzy w chwilach szalu. To ja ciagle gdzies,,dobiegam”. Ja bede o swoje dziecko walczyla mimo klod pod nogami, mimo przeciwnosci i mimo roznicy zdan wszystkich wkolo, bo ja swoje dziecko znam najlepiej. Teraz juz mniej sie tlumacze, nie wdaje sie w dyskusje, tylko robie to co uwazam za dobre i to co przynosi efekty, bo ja je widze. Zycze Pani duzo cierpliwosci w wychowywaniu dzieci, wewnetrznego spokoju i ciepla, bo sama bym tego tez sobie zyczyla.

  17. Podziwiam Panią, bo wychowywanie tak niepełnosprawnego dziecka to ogromne obciążenie na całe życie, ale czytając Pani bloga bardzo często mnie Pani irytuje. Dzisiaj doszłam do tego dlaczego.Cały czas podkreśla Pani, że każdy może mieć własne zdanie, ale jak się zdarzy krytyka Pani działań to cała się Pani najeża. Taka trochę hipokryzja, bo robi Pani czasem źle, ale natychmiast Pani to tłumaczy i oczekuje takiego poklasku, poklepywania po plecach i uznania od czytelniczek. Tak było z zabawą po śmierci babci…niby nie wypada, niektórzy uznaliby to za brak należnego babci szacunku, ale Pani miała zaraz do tego milion wytłumaczeń, bo żałoba to w sercu, bo babcia by się cieszyła, bo szkoda zmarnować okazję. Albo mięso w Wigilię. Niestosowne, dla wielu ludzi wręcz niedopuszczalne, ale od razu tłumaczenie, bo wyjątkowa okazja, bo raz w roku…trochę nie chce mi się wierzyć, że nie stać Państwa na zjedzenie zwykłej rolady schabowej w inne dni roku. Nie żyjecie (jak zresztą widać) na skraju ubóstwa. Powinna być Pani bardziej zdecydowana- jemy mięso w Wigilię, bo taki mamy zwyczaj, poszliśmy na bal, bo żałobę nosimy tylko w sercu…koniec kropka. Życzę Pani w Nowym Roku wszystkiego dobrego i więcej stanowczości, bo ile czytelniczek tyle opinii i nie zawsze zgodnych z Pani wyobrażeniami. Żeby życie wobec Pani spokorniało. Proszę robić swoje. Jest Pani zaradna, inteligentna i dorosła, nie musi się Pani ze wszystkiego tłumaczyć…

    1. Nie uważam, żebym się przed kimś tłumaczyła. Raczej staram się przelać na papier swoje emocje. To, jak czasami szargają mną skrajne uczucia i jak sama długo i skrupulatnie rozważam, co mam w danym momencie zrobić. Jeśli ktoś to traktuje jako tłumaczenie się przed Państwem, to ma do tego prawo. Ja tłumaczę sama sobie. A Państwo, czytając tego bloga, macie po prostu do tego wgląd.

  18. Pani Igo, napiszę trochę przewrotnie do poprzedniczek: mnie jakoś Pani nie wkurza nigdy;) Pani działania budzą mój wielki respekt, szacunek, to, co robi Pani dla swoich dzieci, by poprawić jakość ich życia powala mnie nie raz na kolana. Podejrzewam, że za blogowymi tekstami jest całe morze wylanych łez, tysiące nieprzespanych nocy, totalne deficyty sił i wielokrotnie bezradność. Nie raz Pani wpisy były dla mnie inspiracją, jak choćby do sięgnięcia po szydełko (już kilka czapek powstało z Pani „przepisu”!) do zabaw z dziećmi. Nie raz przypomniała mi Pani, że rodzina jest wartością nadrzędną, że czas i uwaga poświęcone z miłością najbliższym są najlepszymi lokatami na przyszłość. Dziękuję za to wszystko!
    I dodam, że najłatwiej jest stać z boku i krytykować.
    Życzę spokoju, sił do dalszego działania i radości i satysfakcji z efektów pracy z dziećmi!!!

  19. Trafiłam tu zupełnie przypadkowo – szukałam wykroju stroju Szczebatka. I zaczęłam przeglądać bloga….
    Najpierw poraziła mnie ilość wpisów, okres czasu, przez który blog funkcjonuje – ogromny szacunek z mojej strony!
    Potem zaczęłam czytać Waszą historię, wciągnęło mnie tym bardziej, bo sama mam w domu wcześniaka…
    Zostało mi bardzo dużo do czytania, ale na pewno nadrobię i dowiem się więcej o Was.
    Po tym, co przeczytałam mogę powiedzieć tylko jedno: nie przejmuj się gadaniem innych!
    Ja mam rodziców przy sobie, to ogromna pomoc, ale wiem trochę, co czujesz. Moja teściowa mieszka 200m od nas i nie zna moich dzieci…
    Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze i przede wszystkim jak najwięcej zdrowia i postępów.
    Pozdrawiam Sylwia

  20. Igo, ja też czytam Kurlandię już od kilku lat. kilka razy wspierałam Was też 1% podatku- decyzja co roku wydawała mi się jednoznaczna- WY.
    Jesteś inspiracją dla mnie -choć jestem w zupełnie innej sytuacji niż Ty cieszę się zdrowiem synka to czasem brakuje mi zapału, chęci i odwagi jaką znajduje w notatkach jakie piszesz, a które są tylko przelanymi na papier Twoimi cechami.
    podziwiam Wasz dom, miłość i radość mimo wszystko.
    i mimo, że moje problemy są nie porównywalnie małe – dajesz mi zapał do spojrzenia na moje życie z innej mniej krytycznej perspektywy.
    Za to dziękuję i życzę Tobie i Twoim bliskim wszystkiego co najlepsze w nowym roku.
    marta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *