KREATYWNIE

Baranek z gazet

Od powrotu ze szpitala zdążyłam zrobić jeden koszyk z suszonych kwiatów i palmę wielkanocną o długości 100 cm. Rozważałam jednak, czy brać udział w gminnym konkursie, bo prace przechodzą na własność organizatora. Takie obostrzenie w regulaminie jest nonsensem, bo przecież ozdoby te winny cieszyć nasze oko podczas świąt, a nie kurzyć się gdzieś w magazynie GOKu. Okazało się, że palmy będzie można odebrać przed Wielkanocą, a baranki pójdą na jakiś czas na wystawę i wrócą do autorów. Zgoda, niech tak będzie.

Michał zrobił własną palmę i owieczkę z pomponów, a Szymcio stworzył pracę na miarę swoich możliwości z gniecionych gazet. Ostatnio jest to jedno z ulubionych jego zajęć. Papier szeleści, poddaje się pod naporem niezbornych rączek czterolatka. Po ugnieceniu kulki, porażona dłoń już całkiem sprytnie ją chwyta. A potem…bum na podłogę. I śmiech, bo przecież kula spadła i potoczyła się gdzieś, a mamusia zawsze wtedy mówi: „Ty łobuzie!”.

Zgłosiłam organizatorowi, że praca wymaga potraktowania klejem na gorąco, którego przecież nie dam tak małemu, do tego niepełnosprawnemu dziecku i dostałam pozwolenie na wykonanie tej czynności. Klej biurowy sprawia, że gazeta namaka i kule rozwijają się. Poza tym ciężko jest skleić tak wiele warstw na raz. Klej z pistoletu jest dużo szybszym rozwiązaniem, a sama konstrukcja nabiera stabilności. Wykonane przez Szymona kulki, zostały przeze mnie połączone.

Każda kolejna czynność przeszła przez rączki Szymona. Pokazałam dziecku jak ciąć nożyczkami wytłoczki po jajkach i karton, zbierałam ciało syna w spójną całość (uszkodzenie móżdżku ma wpływ na niezborność ruchów). Dzięki temu obie dłonie Szymka mogły pracować razem. Powstały nogi baranka, uszy i pysk, które przykleiłam do tułowia. A potem przyszedł czas na malowanie białą farbą. Syn moczył rączki w wiaderku z lepką mazią i traktował nią zwierzątko. Przy okazji pomalował siebie, mnie i podłogę w salonie. Przywykłam.

Efekt zabawy był ciekawy. Tak naprawdę z niczego powstała całkiem zgrabna owieczka, która otrzymała ruchome oczka.

Syn ma już chwyt pęsetowy w obu dłoniach, dlatego jest w stanie chwycić na chwilę przedmiot przypominający wyglądem małą monetę. Arteterapia umożliwia zwalczanie przeczulicy ciała, doskonali skupianie uwagi na wykonywanej czynności, koordynuje współpracę oko-ręka,  do tego – przy umiejętnym ułożeniu dziecka – pozwala na zebranie jego ciała w jedną, sensowną całość. Musimy w najbliższych dwóch latach nauczyć Szymka łączyć ręce. To – naszym zdaniem – jest dużo istotniejsze, niż chodzenie. Tyle, że Szymon dreptać chce i wymusza to na nas dąsami. Chcieć to móc – nasze życie zależy od motywacji do działania.

Syn urodził się jako marginalnie skrajny wcześniak, lecz mimo niedotlenienia i uszkodzeń mózgu, dokonał olbrzymich postępów w rozwoju i wiedzie wesołe, satysfakcjonujące życie. Aktywnie uczestniczy w życiu rodziny, uczęszcza do przedszkola i jest bardzo lubiany. Do tego ma olbrzymią motywację do pracy. Daje to nadzieję na dalsze sukcesy i osiąganie dalszych celów terapii. Wiążemy spore nadzieje w nową metodą rehabilitacji. W komorze hiperbarycznej tlen zostanie pod ciśnieniem przepuszczony przez uszkodzone tkanki mózgu naszego dziecka. Wierzę, że z czasem zdobędziemy na to środki.

https://zrzutka.pl/tx7zhd

Tymczasem w Kurlandii wszystko wróciło do normy. „Dlaczego Pani płacze??? W rezonansie nie ma nic, czego by Pani nie wiedziała od urodzenia Szymona. Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć! Szymon ma duży potencjał.” – dudnią mi w głowie słowa neurolog i motywują do dalszej walki o szczęście mojej rodziny. A szczęście to nic innego, jak cieszenie się z drobiazgów dnia codziennego…Zabieram się więc za wielkanocne mazurki.

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *