GOTUJEMY, Z ŻYCIA WZIĘTE

Konkurs „Zdrowo i kolorowo”.

– To jak Pani Ilonko, jedziecie na ten konkurs kulinarny z Michałem? – padło w słuchawce bardziej stwierdzenie niż pytanie. Przecież dziecko od miesięcy opowiadało w szkole o swoich kuchennych fascynacjach  i marzeniu o byciu „Majsterszefem juniorem”. Syn bardzo chciał jechać.

– Nie Pani Basiu, Szymon jest przygotowany do operacji, nie dam rady wszystkiego udźwignąć.

– (Jęk zawodu i niezręczna cisza w słuchawce).

– No dobrze, pojedziemy – odparłam po krótkiej konsultacji z Mężem. Taka stara, taka wygadana, a tak nieasertywna – cała ja. Ha ha ha. Za dużo biorę na swoje barki, a potem ryję nosem po ziemi.

Półtorej doby bez przerwy przesiedziałam przy młodszym synku w szpitalu, zaraz potem do dwudziestej robiłam z Michałem zakupy w hipermarkecie, a do dwudziestej trzeciej szukałam zdjęć do plakatu, przygotowanego wcześniej przez Michałka i Tatę. Rano szybka pobudka i pakowanie produktów do auta, jazda do punktu foto, przylepianie zdjęć na parkingu do brystolu…”Zdrowo i kolorowo, czyli od doniczki na parapecie po dzieło sztuki na talerzu”.

Żwawy trucht na konkurs do wrocławskiego gimnazjum, oczy podparte zapałkami i piętnaście minut na przygotowanie stoiska. A tam…wyhodowany przez Michałka szczypior, ziemniak i rzeżucha, kosz ze świeżymi warzywami, owocami i ziołami, przyprawy w ozdobnych słoiczkach.

Michał zabrał swój fartuch i czapkę kucharską. Kiedy zabrzmiał dźwięk chochli uderzanej w patelnię, dzieci miały dwie godziny na przygotowanie swojej potrawy. Ustaliśmy wcześniej, że będziemy faszerować pomidory w trzech kolorach. Wymogiem konkursu „Zdrowo – kolorowo” było wykonanie potrawy zawierającej co najmniej trzy barwy, przygotowanej z ekologicznych i odżywczych produktów. Farsz zielony składał się z brokułów, kiełków słonecznika, zielonej papryki, szczypioru i kopru z ogrodu, czarnych oliwek oraz sera feta. Michał ścinał swoje cebulki prost z donicy, uprzednio szczypior wypłukałam wężem ogrodowym. Doniczka była ciężka jak cholera.

Całość została doprawiona dressingiem przygotowanym przez syna z naturalnego jogurtu, listków tymianku, suszonego tymianku i oregano, pieprzu i soli. Czerwony farsz składał się z zamarynowanego przez syna kurczaka.

Czerwona papryka, chilly, cynamon i miód doskonale komponowały się z owocami. Mięso zostało wrzucone do tostera i tam zgrillowane. Pokrojone w kostkę, trafiło do miski z mango, zaparzoną żurawiną, melonem i czerwoną papryką. Całość doprawiona została słodko – ostrą marynatą.

Pomidor w wersji na żółto zawierał jaja, makrelę, odrobinę pietruszki, domową rzeżuchę, sporo kurkumy, pieprz, sól, gałkę muszkatołową i kminek. Składniki zostały związane łyżeczką jogurtu. Szef kuchni siekał, kroił, doprawiał, mieszał, smakował. Był tak podekscytowany, że od rana nie przełknął ani kęsa śniadania czy chociaż odrobinę wody.

Starałam się wydawać synowi krótkie i jasne polecenia, by dziecko z olbrzymią nadpobudliwością potrafiło skupić się przez pełne sto dwadzieścia minut.Podczas otwierania makreli, nieszczęśliwie rybie pękł kręgosłup i sporo ości utkwiło w mięsie. Ten składnik dania wypreparowałam więc sama ze względów bezpieczeństwa przyszłych degustatorów dania. Podczas konkursu towarzyszyła nam Pani Magda, która prowadzi z synem w szkole zajęcia rewalidacyjne. Jej wsparcie okazała się nieoceniona. Bez skrępowania dziecko korzystało z pomocy kobiety przy myciu naczyń, co bardzo ułatwiało mu skupianie się na istotą zadania.

Przed czasem udało się nafaszerować pomidory i wyłożyć je na karbowanej sałacie. Michał był już mocno zmęczony hałasem, tłumem i wymagającą koncentracji pracą. Wytrwał jednak, a potem przedstawił swoją potrawę. Tak bardzo się zestresował, że głos mu odjęło. Złapał bardzo głęboki oddech i zwyczajnie się zablokował. Nie sądziłam, że Michał aż tak przeżywa całą tę sytuację. Przy moim wsparciu udało mu się płynnie wymienić składniki dania. Dziecko kilka wyrazów przekręciło, co było niezwykle urocze i tylko spotęgowało sympatię okazywaną chudziutkiemu i drobnemu kucharzowi. Okazało się, że reprezentant wiejskiej szkoły był najmłodszym uczestnikiem konkursu, zaskoczył jurorów sprawnością w posługiwaniu się nożem i obyciem. Widać było, że dziecko nie pierwszy raz gotuje coś wraz z mamą. Michał czuł się podekscytowany i szczęśliwy, a potem powiedział…”Chce mi się płakać (…) Bo tak mi się wszystko dobrze udało i ludzie bili brawo”.

Za pomidory w trzech kolorach syn zdobył nagrodę specjalną.

W kuluarach jurorzy tłumaczyli się ze swojej decyzji: Michał nie spełnił wymogów konkursu, gdyż drużyna powinna składać się z trójki dzieci. Nie chcieli wytypować na podium zespołu, w skład którego wchodziła osoba dorosła. Wyraźnie zasugerowali, że sposób przygotowania się do zadania był wybitny i zostałby zupełnie inaczej oceniony, gdyby udało się szkole skompletować pełen skład. Bardzo uczciwe podejście spotkało się z naszym dużym zrozumieniem tym bardziej, że nagroda specjalna wcześniej nie była planowana i została stworzona dla Michałka właśnie. Zostałam zapytana o upodobania syna, jego zainteresowania. „Piłka nożna? Sport?” Nie, Michał lubi dokładnie to, co teraz przedstawił: pracę w ogrodzie i gotowanie. Kiedy inne dzieci dostawały dyplomy za udział w konkursie, jurorzy pozwolili sobie na chwilę komentarza przy ocenianiu dania Michała. Docenili ekologiczny wygląd stoiska i to, że część składników potrawy Laureat wyhodował samodzielnie. Widzieli też duże zaangażowanie dziecka, przy drobnej pomocy Mamy. Plakat również doskonale odzwierciedlał istotę zagadnienia, czyli fakt pozyskiwania własnych, zdrowych komponentów potrawy. Michał zebrał największe brawa ze wszystkich nagrodzonych drużyn. Sala wypełniła się gromkimi oklaskami, a dziecko z dumą prezentowało książkę „Gotuj z Mamą” i pozowało do zdjęć. „Jestem z siebie taki dumny!” – mówił wyraźnie wzruszony. Dostał też kolorowy fartuch i porcelanowy kubek. Aaaa i dyplom. Dyplom dla Michała był niezwykle ważny, ciągle o nim wspominał. Chce go zachować na pamiątkę, ma ich już pokaźny stosik.

Wielokrotnie gratulowano mi syna, podziwiano zaangażowanie Michałka i jego pasję przy pracy. I choć mdliło mnie ze zmęczenia, emocje wychodziły ze mnie jeszcze godzinami. Gdyby ktoś mi osiem lat temu powiedział, że to dziecko będzie chciało zostać kucharzem…Dumna jestem z Michała przede wszystkim dlatego, że wytrwał w skupieniu przez tak długi czas. I że widać pasję w jego oczach. Farsze znikły ze stołu błyskawicznie, uchował się tylko jeden z sześciu pomidorów, który potem ze smakiem został zjedzony przez Tatę. Chętnie przegryzłam sałatkę z truskawek, granatu i migdałów przygotowaną przez inną drużynę, a Michał pił mus truskawkowy i wcinał pszenne bagietki z jakimś farszem. Konkurs, poza promocją zdrowej żywności, miał sprzyjać integrowaniu lokalnego środowiska i wymianie doświadczeń oraz przepisów między uczestnikami.

Cieszę, że – wśród mnogości uczniów we wiejskiej szkole – to Michał był dzieckiem, któremu…się chce. Udało nam się zaszczepić w synu chęć do życia, a nie tylko egzystowania. Czyli istota Kurlandii skiełkowała w pierworodnym i daje pierwsze plony. Czy może być lepszy prezent na Dzień Matki? To jest moja, osobista, nagroda specjalna.

***

9 thoughts on “Konkurs „Zdrowo i kolorowo”.

  1. Poleciała łezka pod koniec lektury tego wpisu.. jesteś wspaniałą Mamą i masz wspaniałego Synka! Podziwiam Cię wielce i chcę brać przykład 🙂

  2. wielkie gratulacje dla Majsterszefa ,wpraszam się na te pomidorki 😉 ,ale zastanawiam się dlaczego szkoła wysłała tylko Michałka skoro to konkurs drużynowy był???

    1. Bo nikogo więcej to nie interesowało 🙁 Można było przynajmniej wytypować asystę dla Michała. Nie było to dopięte właściwie.

  3. Piękne ekologiczne stoisko:)!!! Gratuluje nagrody specjalnej! A jak sie udał zabieg Szymka? Wszystko dobrze? Jak sie Synek czuje? Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *